darewit Inkubatory do jaj animar terrarystyka Poid?a, karmid?a, inkubatory, siatki
(zwierz?ta, og?oszenia)
Og?oszenia, zwierz?ta,

Luty 2011





Reprodukcja bażantów

- czynniki warunkujące jej prawidłowy przebieg



bażant W warunkach fermowych, w naszym kraju, bażanty utrzymywane są zazwyczaj w wolierach. W czasie sezonu reprodukcyjnego chętnie przebywają w przestronnych, gęsto obsianych słonecznikiem lub topinamburem wolierach, które zapewniają im spokój i dogodne warunki środowiskowe. Utrzymywanie tego gatunku, na zamkniętej ze wszystkich stron powierzchni, wynika przede wszystkim z dużej płochliwości bażantów, ich zdolności do lotu oraz specyficznego zachowania w sezonie reprodukcyjnym. W chowie fermowym tych ptaków nadal stwierdza się niezadowalające wyniki użytkowości, dotyczy to przede wszystkim właśnie reprodukcji oraz przeżywalności piskląt w początkowym okresie życia. Zapłodnienia jaj, waha się zazwyczaj w przedziale od 70 do 95 %, natomiast wyniki wylęgu piskląt z jaj mieszczą się w zakresie od 65 do ok. 90 %. Zatem, jak widać, zmienność tych cech wydaje się być znaczna, co wskazuje na szereg czynników, w tym poza genetycznych kształtujących ogólnie pojęte wyniki reprodukcyjne tych ptaków.
Reprodukcja bażantów oparta jest w zasadzie o sztuczną inkubację jaj w aparatach wylęgowych różnej wielkości i różnym stopniu zautomatyzowania. Jednak z punktu widzenia przetrwania gatunku i przydatności ptaków chociażby do introdukcji w łowisko naturalne lęgi wydają się być niezastąpione. Dla przykładu obserwacje kwoczących kur bażancich, o które naprawdę trudno, wskazują, że więcej czasu spędzają one poza gniazdem w początkowym (do 4 doby) oraz końcowym (powyżej 20 doby) okresie wysiadywania jaj. Większość tego czasu przypada na godziny poranne i późno popołudniowe lub nawet wieczorne. Naukowcy doszli przez to do wniosku, iż może to wskazywać na celowość stosowania w czasie sztucznych lęgów jaj bażancich podobnych zabiegów, które mają miejsce podczas prowadzenia lęgów drobiu wodnego (kaczki i gęsi) tzn. chłodzenia i kropienia jaj.
Analiza masy jąder kogutów bażancich wykazała, że ulegają one powiększeniu (prawie 5 krotnie) w sezonie reprodukcyjnym w porównaniu z okresem tzw. spoczynkowym (jesień i zima). Niektórzy autorzy sugerują nawet, iż selekcja samców na produkcję nasienia może dawać naprawdę dobre rezultaty, bowiem stwierdzana odziedziczalność liczby plemników w ejakulacie (jednej porcji nasienia uzyskanej od koguta) jest na dość wysokim poziomie (0,45-0,50). Ciekawe również jest to, że wśród dominujących samców bażancich stwierdza się większą w porównaniu z samcami podporządkowanymi zawartość zarówno testosteronu jak i kortykosteronu we krwi. W przypadku pierwszego hormonu różnica wynosić może ponad 75 %. Z uwagi na fakt, że testosteron jest ważnym elementem prawidłowego przebiegu procesu spermatogenezy (powstawania plemników) oraz istotnie wpływa na libido (witalność i wigor) samców, prawidłowy ich dobór do stada przed okresem reprodukcyjnym może stać się kluczem do wysokich wyników zapłodnienia jaj. Przy czym stwierdzono, że samice bażancie również nie pozostają bierne w wyborze i akceptacji kogutów. Preferują one zazwyczaj osobniki z większymi ostrogami na skokach.
bażant Bardzo istotnym czynnikiem, mającym wpływ na zapłodnienie jaj wydaje się być także odpowiedni stosunek płci (samców do samic), który w chowie fermowym wynosić może nawet 1 do 8-9. Przy czym utrzymując te ptaki w mniejszych stadkach ma się większą kontrolę nad zapłodnieniem jaj i w razie potrzeby można łatwo wymienić słabo kryjącego koguta. Obserwacje bażantów wykazały bowiem, iż wielokrotnie zdążają się samce o bardzo niskim temperamencie i libido. Największy procent jaj zapłodnionych uzyskuje się zazwyczaj od bażantów młodych (w pierwszym i drugim sezonie reprodukcyjnym).




tekst i zdjęcia: dr inż. Sebastian Nowaczewski
Katedra Hodowli i Użytkowania Drobiu, Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu


cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, lutowym wydaniu f&f, nr 02/2011 (145)








Co nieco o miauczącym potomstwie



kot, koty, kotek, koteczek, Małe kociaki w domu to niewątpliwie ogromna przyjemność, ale i wyzwanie. Maluchy są całkowicie bezradne i zdane na innych przez kilka pierwszych tygodni życia. To bardzo trudny etap, co potwierdza dość duża śmiertelność w tym okresie. To, w jakim stopniu musimy zaangażować się w opiekę zależy oczywiście od tego czy przy maluchach jest matka czy też jej nie ma. Jeśli kocica jest obecna i jest zdrowa, to nie mamy początkowo zbyt wiele do roboty. Kocica sama kotki nakarmi, wyliże, sprzątnie odchody, zatroszczy się o bezpieczeństwo. Nasza rola sprowadza się tylko do stworzenia odpowiednich warunków tzn. zapewnienia spokoju, ciepła, wygodnego posłania i oczywiście dostarczenia kocicy jedzenia i picia o odpowiedniej jakości i w odpowiedniej ilości. Gorzej sprawa wygląda jak kocicy nie ma, albo nie może, bądź nie chce się maluchami opiekować. Wtedy cały obowiązek odchowu spada na nas, a że takie kocięta to delikatny materiał, to czeka nas ciężki egzamin.


PRZYJŚCIE NA ŚWIAT - PIERWSZE CHWILE ŻYCIA

Po dwóch miesiącach ciąży kocica wydaje na świat potomstwo. Sam poród może trwać od kilkudziesięciu minut do nawet kilku ładnych godzin, a kocięta rodzą się w różnych odstępach czasowych. Jeśli kocica czuje się dobrze to nie należy się martwić i jedynie cały czas obserwować, czy np. kotka nie słabnie, czy nie ma krwotoku, czy nie ma problemów z wyparciem płodów.
Po urodzeniu malucha matka wylizuje go, oczyszcza mu głowę z błon płodowych, odgryza pępowinę (kikut odpada w 3, 4 dobie) i całkowicie osusza. Szczególnie zwraca uwagę na oczyszczenie pyszczka i okolic odbytu. Jeśli zdarzy się tak, że kocica nie chce wylizać kociaka to sami musimy go oczyścić, udrożnić drogi oddechowe wycierając chusteczką czy ręcznikiem nos i pyszczek, a całe ciałko dokładnie osuszyć. Następnie należy szybko przystawić malucha do sutka.
Na koniec wydalane są łożyska, których liczba powinna się zgadzać z liczbą młodych, możemy jednak przegapić ten moment, gdyż kocica szybko łożyska zjada. Kociaki rodzą się pokryte delikatnym futerkiem, ślepe, głuche, ale z dobrze rozwiniętym zmysłem węchu i bardzo szybko samodzielnie trafiają na ślad mlecznej drogi. Są całkowicie bezbronne, szybko tracą ciepło i bez regularnego karmienia po prostu padają. Matka troskliwie, systematycznie wylizuje maluchy, pobudza tym samym ich krążenie, a także jelita, dzięki czemu kotki wydalają smółkę, czyli pierwszą kupkę, a potem mocz i kał. Proces ten jest bardzo istotny takie lizanie brzucha i okolic odbytu wręcz decyduje o przeżyciu kociąt, które bez tej pomocy nie byłyby w stanie się wypróżnić. Samica zjada odchody potomstwa, więc czasami możemy mieć wrażenie, że kotki nic nie wydalają. Kocicę wraz z potomstwem najlepiej ulokować w koszu bądź w pudełku, tak żeby miały ciepło i przytulnie, i co ważne zapewnić spokój. Co kilka dni dyskretnie, bez zamieszania możemy wymieniać podkłady. Nie zapominajmy o naszej kocicy, przed nią ciężki okres i dobre wyżywienie to w tym momencie podstawa.


SPRAWY SIĘ KOMPLIKUJĄ - KOCICY BRAK

Czasami zdarza się tak, że kotka umiera przy porodzie, porzuca maluchy, jest chora, przyjmuje antybiotyk, albo po prostu właściciel zabiera matce kocięta i wystawia na śmietnik, a my akurat na nie trafiamy. Smutne, ale niestety często tak bywa. Co wtedy zrobić, jak zastąpić matkę? Te pierwsze dni życia są krytyczne. Brak odpowiedniego pokarmu, wychłodzenie, brak kontaktu z matką mogą wykończyć takie maleństwo. Mamy małego kotka bądź kotki, co robimy?

(...)


PIERWSZE TYGODNIE ŻYCIA - ZMIANY, ZMIANY ...

(...)


KOT CZY KOTKA

(...)





Tekst: mgr inż. Zootechnik Hanna Szefler




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, lutowym wydaniu f&f, nr 02/2011 (145)









Cudze chwalicie
- popielniańskiego nie znacie?




królik Wprowadzenie

(...)


Czego nie znamy?

Kim są protoplaści rasy? Do wyhodowania tejże rasy użyto królików białych polskich średnich, które jednorazowo skrzyżowano z rasą belgijskich olbrzymów szarych. W pierwszym pokoleniu (F1) uzyskano szare mieszańce, które połączono ze sobą. W drugim pokoleniu (F2) otrzymano około 75% królików szarych, ale także niewiele, bo jedynie w przybliżeniu 25% białych albinotycznych. Stworzyły one zalążek przyszłej rasy. Tego niestety nie wiem, czy w następnych pokoleniach wkrzyżowywano jakąś jeszcze inną rasę, czy tylko poprawiano drogą doboru i selekcji cechy użytkowe już posiadanych zwierząt: płodność, plenność, masę ciała, przyrosty dzienne,
wykorzystanie paszy, okrywę. Aliści praca nad rasą była długa, a miejsca, gdzie ją tworzono, co rusz zmieniane. Również kierujących zespołami badawczo-twórczymi wymieniano zastanawiająco często. Czemu? A któż to zgadnie. Na podstawie znanych faktów, spróbuję odtworzyć chronologię powstawania rasy. W 1950 roku - gdy w kwietniu wzniósł się w powietrze BŻ-1 GIL, pierwszy eksperymentalny polski śmigłowiec, a w maju odbył się pierwszy w historii wyścig Formuły 1, Grand Prix Wielkiej Brytanii na torze Silverstone - w Zakładzie Doświadczalnym Instytutu Zootechniki w Chorzelowie z pewnością odbyło się zebranie naukowe. Niewykluczone, że na owym spotkaniu prof. Zbigniew Kamiński ogłosił - ... tworzymy nową rasę królików. Trudno powiedzieć, czy to był nakaz ówczesnych władz, czy samoistna decyzja profesora. Fakt faktem - rozpoczęto prace.
królik Oficjalne otwarcie Pałacu Kultury i Nauki, także wydanie po raz pierwszy Księgi Rekordów Guinnessa nastąpiło w lipcu 1955 roku.
W tymże roku zadecydowano również o przeniesieniu (i to uczyniono) całej populacji tworzonej rasy królików z Chorzelowa do Zakładu Doświadczalnego PAN w Popielnie, gdzie rasa zdobyła swój wizerunek. To właśnie od tej miejscowości na Mazurach wywodzi się jej - co tu ukrywać - niezbyt fortunna nazwa.
Ale, ale, nie tak prędko. Nazwa nazwą, czas płynie, a królików w terenie nie widać. Spokojnie. Minęło dziesięć lat, w 1965 roku ... wystrzelono pierwszą polską rakietę meteorologiczną Meteor, i ... zdecydowano się na kolejne przenosiny królików. W jakim celu? A kto to wie. Tym razem do Instytutu Genetyki i Hodowli Zwierząt PAN w Jastrzębcu pod Warszawą. Dalsze prace nad rasą powierzono doktorowi Włodzimierzowi Karłowiczowi, który - jak głoszą sprawozdania - nadal utrwalał cechy fenotypowe i wszystkie ważniejsze cechy produkcyjne tych królików. Czas nieubłaganie mijał. Wreszcie nastąpiła długo oczekiwana chwila. Uznanie rasy.
W czasie, gdy toczyły się obrady Okrągłego Stołu, a więc w 1989 roku Ministerstwo Rolnictwa uznało króliki białe popielniańskie za rasę i zatwierdziło wzorzec oceny pokroju.
Króliki białe popielniańskie to chyba - tak mi się wydaje - jedna z najdłużej tworzonych w świecie rasa (proszę nie mylić z doskonaleniem jakiejś rasy), bowiem od pierwszych decyzji do zatwierdzenia minęło prawie 40 lat. Zatem wydawać by się mogło, że rasa ta jest "wypieszczona". Lecz, czy tak jest w istocie? Odbieram na ten temat różne głosy. Ci, co hodują te króliki, są zadowoleni i je chwalą. Natomiast na różnego rodzaju forach czytam zadziwiające i raczej niepochlebne opinie o rasie. Kto ma przeto rację? Osądźcie Państwo sami. Po prostu zacznijcie hodować króliki tej rasy. Moim zdaniem - warto. Dla przybliżenia, podaję garść podstawowych informacji o nich.


Tego nie znamy?

(...)


Tego nie znamy

(...)


Podsumowanie

(...)




Tekst: dr Marek Łabaj
Fot.: Waldemar Wiktorowicz




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, lutowym wydaniu f&f, nr 02/2011 (145)










JAKI
- olbrzymy z Tybetu


jak, jaki, Wzrost zainteresowania agroturystyką sprawił, że w ostatnich latach powstało bardzo wiele gospodarstw oferujących różne formy wypoczynku na wsi. Konkurując ze sobą muszą dbać, aby ich oferta była jak najbardziej atrakcyjna. Jednym ze sposobów na przyciągnięcie gości (zwłaszcza tych z małymi dziećmi) jest zapewnienie im możliwości kontaktu z żywymi zwierzętami. Niektóre gospodarstwa ograniczają się do tradycyjnych zwierząt domowych, inne zaś "idą na całość" eksponując dzikie krajowe lub egzotyczne gatunki i zamieniając się w miniaturowe ogrody zoologiczne. Do ssaków kopytnych dość często spotykanych w gospodarstwach agroturystycznych należą jaki - bliscy kuzyni bydła domowego - pochodzące z górzystych regionów Azji. Nic dziwnego - te olbrzymie zwierzęta mają bowiem niewielkie (nie różniące się znacząco od bydła) wymagania stanowiąc przy tym wielką (dosłownie i w przenośni) atrakcję (agro)turystyczną.


jak WŁADCY HIMALAJÓW

(...)


JAKI NA WOLNOŚCI

(...)


JAKI W HODOWLI

W przeciwieństwie do dzikich populacji jaków stada udomowionych zwierząt są bardzo liczne i spotyka się je zarówno w samym Tybecie jak i na położonych niżej terenach. Hoduje się je dla smacznego mięsa, włosów, skór, a także dla mleka. Z tego ostatniego wyrabiane są regionalne sery w Tybecie i Nepalu zwane "chhrupi", zaś w Mongolii "byaslag". W kulturze tamtejszych ludów bardzo istotne jest również masło wyrabiane z mleka jaków - stanowi ono zwyczajowy dodatek do herbaty pijanej przez mieszkańców tych stron w bardzo dużych ilościach. Używa się go także jako paliwa do lamp wykorzystywanych m. in. w obrzędach religijnych. Tradycyjna medycyna tybetańska wykorzystuje również wspomnianą już tłustą wydzielinę potu jaków mającą stanowić remedium przeciwko wielu chorobom. Nawet odchody jaków są traktowane w Tybecie jako cenny surowiec - po wysuszeniu wykorzystuje się je w charakterze opału (w wysokogórskich, pozbawionych jakichkolwiek drzew terenach stanowią one często jedyne dostępne źródło ciepła).
Poza mięsem, mlekiem i innymi pożytkami jaki wykorzystuje się także jako zwierzęta juczne i wierzchowe. W surowych, górskich warunkach bez wysiłku transportują one nawet ciężkie ładunki oraz jeźdźców. Podobnie jak koni czy wołów używa się ich też jako zwierząt sprzężajnych do orania gruntu.


JAKI W SPORCIE

Jaki - choć trudno w to uwierzyć - bywają także zwierzętami sportowymi. Tradycyjną rozrywką - i to uświęconą wielowiekową tradycją - w wielu rejonach Tybetu, Mongolii, Kazachstanu, Kirgistanu i północnego Pakistanu są widowiskowe wyścigi jaków, w których pełnią one rolę wierzchowców. Imprezy takie organizowane są podczas licznych festiwali ludowych. Wyścigi takie często odbywają się w bardzo trudnym terenie i śmiało można zaliczyć je do sportów ekstremalnych. W wyścigu bierze zwykle udział 10-12 zawodników. Gonitwy odbywają się na krótkim dystansie, na którym jaki są w stanie osiągać zadziwiająco duże prędkości. Bodaj najsłynniejszy festiwal jaków odbywa się rokrocznie w Mongolii w pierwszych dniach sierpnia u wybrzeży jeziora Terkhiin Tsagaan Nuur. Oprócz wyścigów są wtedy rozgrywane liczne zawody (np. w dojeniu jaków), a nawet rodzaj rodeo z udziałem tych zwierząt. To jednak nie wszystko - na potrzeby turystów wymyślono również inne konkurencje sportowe z udziałem tych zwierząt. Do najbardziej popularnych zalicza się "yak skiing" czyli zjeżdżanie ze zbocza na nartach przy pomocy ciągnącego narciarza rozpędzonego jaka oraz "yak polo" (albo inaczej "sarlagan polo") podczas którego jaki pełnią rolę wierzchowców dla grających w piłkę zawodników. Ten ostatni sport powstał w Mongolii przed zaledwie kilku laty, ale podobno żywiołowo się tam rozwija - istnieje już nawet specjalna federacja nadzorująca przebieg rozgrywek.


ROZMNAŻANIE

(...)


GROŹNE OLBRZYMY

(...)





Tekst i zdjęcia:
dr n. wet. Joanna Zarzyńska
dr inż. Paweł Zarzyński

cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, lutowym wydaniu f&f, nr 02/2011 (145)









Powrót do archiwum

Strona główna





Wydawnictwo Fauna&Flora Adres: 45-061 Opole ul. Katowicka 55. Tel. 77/403-99-11.
e-mail:redakcja@faunaflora.com.pl
Redakcja gazety: zespół. Redaktor naczelny: Marek Orel, tel. +48 608 527 988.
Sekretarz redakcji: Janusz Wach, tel. +48 606 930 559. Korekta: Iwona Stefaniak.